statystyki Wyborcze podwyżki w budżetówce: Pensje urzędników wyższe nawet o 20 %

Zamrożenia płac w budżetówce nie da się już dłużej utrzymać.
W przypadku urzędników, zwłaszcza służby cywilnej, rząd ma dwie drogi. Jedna to podwyżka kwoty bazowej. Jej wielokrotność jest podstawą pensji na poszczególnych stanowiskach.

Taki sposób oznacza proste przełożenie procentowej sumy podwyżki na pensje poszczególnych pracowników. Czyli jeśli rząd wpisuje do budżetu pięcioprocentową podwyżkę, to o mniej więcej tyle wzrosną pensje tak podreferendarzy, jak i dyrektorów departamentów. Ale to sposób, który ma sporo przeciwników. – To system demotywujący, który nie wpływa korzystnie na jakość administracji i konserwuje model małej rozpiętości płac – mówi Marek Rozkrut z EY, były dyrektor departamentu w resorcie finansów.

Alternatywa to podwyżka funduszu płac. Zwiększane są budżety na wynagrodzenia, ale o ich podziale decydują szefowie jednostek. To może budzić obawy, że w przypadku niektórych szefów podwyżki otrzymają ich zaufani ludzie. Z drugiej strony daje możliwość docenienia najlepszych.

Jak wynika z naszych informacji, możliwe, że skończy się na salomonowym rozwiązaniu. Część podwyżki zostanie przeznaczona na podniesienie kwoty bazowej, reszta – na fundusz płac. Jakiś wzrost płac będzie można zapewnić wszystkim, a resztę przeznaczyć na podwyżki dla najlepszych.

Podwyżki dla urzędników zapowiadała premier Ewa Kopacz. Teraz deklaracje są już zapisane w przyjętej w zeszłym tygodniu przez rząd aktualizacji Programu Konwergencji. Dalsze decyzje poznamy, jeśli Komisja Europejska zdejmie z Polski procedurę nadmiernego deficytu, co może nastąpić za miesiąc. Później resort finansów zajmie się przygotowaniem budżetu na 2016 r., co oznacza więcej konkretów w lipcu lub sierpniu.

Piotr Kalisz, ekonomista banku Citi Handlowy, mówi, że zamrożenia płac w budżetówce nie da się już dłużej utrzymywać, gdy deficyt finansów publicznych spada i pewnie będzie spadał w kolejnych latach. Wprawdzie podwyżki mogą utrudnić osiągnięcie średnioterminowego celu budżetowego, czyli zejścia z deficytem do 1 proc. PKB (w 2014 r. wyniósł on 3,2 proc. PKB), ale jak mówi Kalisz, całe dostosowanie fiskalne nie może następować przez mrożenie płac. – Choć nie sądzę, by podwyżki były rozbuchane – uważa.

Niewielki – kosmetyczny – wzrost płac obstawia także Michał Burek z Raiffeisen Polbanku. – Mimo wszystko zakładam, że rząd będzie chciał przede wszystkim pokazać determinację w obniżaniu deficytu finansów, co pomoże w walce o zniesienie procedury nadmiernego deficytu przez Komisję Europejską – mówi eko04nomista.
[…]

czytaj cały artykuł

Źródło: www.gazetaprawna.pl