Urzędnicze związki zawodowe nie będą walczyć w sądach o odmrożenie płac, bo uważają, że takie akcje nie przynoszą żadnego skutku
Związkowcy w obronie urzędników już w ubiegłym roku zapowiadali pozwy zbiorowe, protesty i czynny udział w pracach nad projektem ustawy budżetowej. Ich działania miały doprowadzić do tego, że administracja rządowa doczeka się wreszcie podwyżek. Na obietnicach się skończyło.
Sądowe pozwy
Pracownicy zrzeszają się w związkach zawodowych, bo mają nadzieje, że ich sprawy będą podnoszone przez wyznaczonych do tego działaczy. O ile w służbie cywilnej trudno zauważyć jakieś ruchy w tym zakresie, o tyle już o taką bierność nie można posądzić działaczy reprezentujących pracowników sądów i prokuratur. Przedstawiciele tych grup zawodowych już we wrześniu 2014 r. kierowali pierwsze pozwy zbiorowe ddotyczące braku waloryzacji. Z kolei sądy występowały z pytaniami prawnymi do Trybunału Konstytucyjnego. Sądy pytające miały wątpliwość, czy przepisy zamrażające waloryzację płac od 2010 r. nie łamią konstytucji, a konkretnie zasady ochrony własności, praw nabytych i zaufania obywatela do państwa (sygn. akt P 44/13). I choć TK umarzał ich pytania prawne, to ostatecznie zwrócił się do Sejmu o podjęcie działań zmierzających do właściwego uregulowania kwestii waloryzacji wynagrodzeń pracowników sądów (postanowienie sygnalizacyjne, sygn. akt S 4/15).
– Nie możemy się poddawać, może wreszcie ktoś nas usłyszy. Ponadto w piątek wysłaliśmy do pani premier żądanie odmrożenia płac, skoro została uchylona procedura nadmiernego deficytu. Chcemy waloryzacji na poziomie co najmniej 15 proc. – mówi Marcin Puźniak, zastępca przewodniczącego MOZ NSZZ „Solidarność” Pracowników Sądownictwa.
Podobnie sytuacja wygląda w prokuraturze. – Nie składamy broni i wnosimy kolejne pozwy za brak waloryzacji za 2015 r. Zamrożenia z małymi wyjątkami są od 2010 r., a przecież po trzech latach te żądania się przedawniają – podkreśla Barbara Chrobak, wiceprzewodnicząca Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP.
To się nie opłaca
W służbie cywilnej podwyżek nie było – chociażby o wskaźnik inflacji – od 2009 r. Tymczasem podwyżkę wywalczyli już nauczyciele oraz żołnierze i policjanci. Choć związki zawodowe zapowiadały w ubiegłym roku pozwy zbiorowe, to wszystko wskazuje na to, że na zapowiedziach działania liderów mogą się skończyć.
– Jeden z urzędnik przygotowuje od pewnego czasu pozew zbiorowy, ale nie wiem, dlaczego nie składa go do kancelarii prawnej – mówi Tomasz Ludwiński, przewodniczący Rady Sekcji Krajowej Pracowników Skarbowych NSZZ „Solidarność”. – Prawnicy komisji krajowej naszego związku odwodzą nas jednak od składania pozwów zbiorowych. Argumentują, że szkoda pieniędzy, bo tą drogą niewiele wywalczymy. Tak więc motywacja wśród pracowników i działaczy do składania pozwów praktycznie zmalała do zera. Mamy nadzieję, że rząd wreszcie odmrozi płace – dodaje.
– Spory zbiorowe są kosztowne, bo urzędnicy musieliby wynajmować adwokatów, a skutek tego jest znikomy. Najwięcej na nas narzekają ci urzędnicy, którzy nie mają nic wspólnego ze związkami – stwierdza Robert Barabasz, szef Sekcji Krajowej Pracowników Administracji Rządowej i Samorządowej NSZZ „Solidarność”. – Staramy się spotykać z szefową służby cywilnej i posłami i senatorami. Nie będziemy jednak robić czegoś tylko po to, aby pokazać, że walczymy o podwyżki – kwituje.
Urzędnicy są rozżaleni brakiem działań ze strony związków. – Chcieliby, abyśmy sami składali pozwy, to jakiś absurd. Ja wystąpiłem ze związku, bo nie widzę dalszego sensu odprowadzania składek na rzecz organizacji, która jest bierna – mówi nam jeden z urzędników.
Eksperci nie są zaskoczeni rozgoryczeniem urzędników. – W budżetówce są grupy zawodowe, tak jak pracownicy sądownictwa, którzy mają bardzo silną reprezentację aktywnych związków zawodowych. Nieustannie pisze ona listy i petycje w sprawie podwyżek. Z kolei wśród urzędników panuje marazm i przygnębienie, chociaż ta grupa zawodowa także ma związki zawodowe, które powinny bronić ustawowych interesów i wykazywać aktywność na linii pracownicy – pracodawca publiczny – zauważa dr Sylwia Naszydłowska, radca prawny, ekspert ds. administracji publicznej z Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w Warszawie.
Źródło: www.gazetaprawna.pl