W sytuacji jaką mamy obecnie w sądach powoli wychodzi problem zleceniobiorców, którzy nie są w żaden praktycznie sposób chronieni. Nie stosuje się do nich Kodeksu pracy, lecz kodeks cywilny. Mają płacone wynagrodzenie za czas wykonywania zlecenia. Nie mogą liczyć na wynagrodzenie za czas gotowości z art. 81 k.p. i inne rozwiązania stosowane w sądach. W przypadku, gdy nie wykonują zlecenia – nie mogą liczyć na wynagrodzenie za ten czas.
To po raz kolejny ujawnia patologię sądowych rozwiązań związanych ze zleceniami.
Oczywiście podstawowym pytaniem jest to, czy faktycznie mamy do czynienia ze zleceniami. Warto przypomnieć, że zlecenie od stosunku pracy różni się tym, że zleceniobiorca [1] zobowiązuje się do starannego wykonywania zlecenia, [2] cieszy się swobodą w wyborze miejsca pracy, w zależności od rodzaju zlecenia nie ma konieczności wykonywania jej w jednym, wskazanym przez zleceniodawcę miejscu, [3] zleceniobiorca ma prawo sam ustalić ramy czasowe, w których będzie wykonywał swoją pracę [4] nie istnieje podporządkowanie.
Każdy, kto przeczytał już sam zapewne widzi, że zatrudnianie w sekretariatach sądowych zleceniobiorców, którzy w praktyce nie różnią się w wykonywanych zadaniach od pracowników, to patologia i zwyczajne zmierzanie do omijania przepisów prawa.
Trudno wyobrazić sobie choćby brak podporządkowania czy samodzielne kształtowanie ram czasowych.
No ale stosunek pracy musiałby ustalić sąd pracy.
Dyrektor sądu nie ma możliwości wypłacenia wynagrodzenia za zlecenie niewykonywane.
O tej patologii pisała Gazeta Sądowa – MOZ NSZZ „S” PS – zachęcamy do przeczytania:
– Nie chciałbym być więc w skórze dyrektora sądu po kontroli Państwowej Inspekcji Pracy – pisał nasz ekspert. -Stosunek pracy powstaje co do zasady wtedy, gdy spełnione są łącznie trzy warunki: określone miejsce wykonywania czynności, określony czas i podleganie kierownictwu przełożonego. Tak jest na sali rozpraw (i inaczej być nie może – zob. np. art.206 § 1, art. 157 k.p.c.), tak też jest w sekretariatach. Zatem zapisy o samodzielnym decydowaniu o sposobie i czasie wykonania zlecenia, czy niepodleganiu kierownictwu, są z góry założoną fikcją, mającą na celu nie co innego, jak obejście przepisów prawa pracy, pozbawienie pracowników prawa do urlopu, świadczeń związanych z chorobą czy rodzicielstwem, albo poszerzenie ich odpowiedzialności odszkodowawczej. Tyle tylko, że o tym, co jest stosunkiem pracy a co nie, rozstrzygają fakty, a nie postanowienia umowy, na co wskazuje treść art. 22 § 11 i §12 k.p. – tłumaczy radca prawny – dr Marcin Krzemiński.
– Co więcej, taki proceder może służyć zatrudnianiu w sądach osób, które nie spełniają warunków określonych w ustawie o pracownikach sądów i prokuratury, a więc np. o wątpliwej reputacji, karanych, czy bez stażu urzędniczego. Sytuacja, w której część personelu zatrudniana jest na podstawie umowy o pracę, a inni – wykonujący te same czynności – na podstawie umów cywilnoprawnych, godzi w konstytucyjną zasadę równego dostępu do służby publicznej (art. 60 Konstytucji). Warto też w tym miejscu przypomnieć pogląd wyrażony przez TK w wyroku z dnia 12 grudnia 2002 r., sygn. K 9/02, gdzie wskazano, że zawodowe wykonywanie zadań państwa oznacza konieczność zatrudniania osób, które traktują wykonywanie tych zadań jako zawód. Zatrudnienie nie ma być jedynie przejściowym zajęciem, ale stałym źródłem utrzymania oraz miejscem pracy, zapewniającym osobom kompetentnym możliwość realizacji kariery zawodowej.
Ciekawe czy dyrektorzy dopuszczający się patologii zleceń w sekretariatach sądowych wzięli pod uwagę całość przepisów.
Art. 738. § 1. Przyjmujący zlecenie może powierzyć wykonanie zlecenia osobie trzeciej tylko wtedy, gdy to wynika z umowy lub ze zwyczaju albo gdy jest do tego zmuszony przez okoliczności. W wypadku takim obowiązany jest zawiadomić niezwłocznie dającego zlecenie o osobie i o miejscu zamieszkania swego zastępcy i w razie zawiadomienia odpowiedzialny jest tylko za brak należytej staranności w wyborze zastępcy.
§2.Zastępca odpowiedzialny jest za wykonanie zlecenia także względem dającego zlecenie. Jeżeli przyjmujący zlecenie ponosi odpowiedzialność za czynności swego zastępcy jak za swoje własne czynności, ich odpowiedzialność jest solidarna.
Oczywiście w umowie mogą być zastrzeżenia, próbujące wyłączyć ten przepis, ale dyskusyjne jest czy można wyłączyć kodeksowe prawo zleceniobiorcy.
W efekcie niech dyrektor sądu oczekuje, że kiedyś do sądu zamiast zleceniobiorcy stawi się jego sąsiadka. To obrazuje poziom stosowanych patologii w niektórych sądach.